ChatRoulette - moje wrażenia...

Muszę się przyznać, że za pierwszym razem wchodząc na ChatRoulette, logując się  i klikając z pierwszym Azjatą jakiego poznałam, byłam pełna sceptycznych uczuć a wręcz podchodziłam do tego z pewnym pesymizmem...
ChatRoulette za bardzo przypominał mi wszystkie inne czaty jakie kiedyś odwiedzałam, czaty na których co druga osoba proponowała mi niemoralne propozycje, tudzież pokazywała się od dołu na kamerce... i to nie tylko osoby z Europy czy USA bo kilka Azjatów tez pląsało bez koszulek...

Dzień 1
Siadłam do czatu w okolicy godziny 18.00... Niestety trafiłam na porę o której nie było żadnych osób, spełniających  moje wymagania.... Jeden chłopak z Indii słuchający metalu... nikt więcej...
Szczerze mówiąc, przyznam się, że się trochę zraziłam po pierwszym dniu...

Dzień 2       
I to była powtórka z dnia pierwszego... spędziłam dużo czasu, a nikogo nie zapoznałam.... 

Dzień 3
Tu już lepiej.... Chłopak z Japonii który pokazał mi całą swoją kolekcje płyt The Gazette.... J-ROCK... ja też chce mieć takie płyty :( 
Później był kolejny chłopak pochodzenia Japońskiego (mieszka w Tokio) który okazał się fanem SNSD... 
Z nim jako jedynym utrzymuje kontakt do tej pory, mając wspólne zainteresowania, mamy o czym pisać (przez Facebook...) 
Od tamtego dnia wiem, że Chiny mają duży dostęp do tej strony... :D 
Ale jest tam dużo miłych osób... Z pewnym chłopakiem czasem jeszcze piszę na Skype.... z innymi raczej już nie... 
Czasem ludzie obrażali się na mnie.... niestety nie wiem co takiego złego im zrobiłam:
(nie mam już wersji oryginalnej tej rozmowy ale ona zostanie w mojej pamięci )
 ON: Masz QQ ?
JA: Nie
ON: To jak wy się z ludźmi komunikujecie?
JA: Wiesz, nie samym QQ żyje człowiek... u nas jest GG
ON: GG?
JA: Tak GG....
ON: A to jakieś g****o pewnie...
JA: Czemu?
ON: Bo nie jest to QQ...
Tak... trzeba pamiętać że QQ jest bardzo ważne i najlepiej mieć je zainstalowane... ale mi to nie jest potrzebne... i też nie instalowałam.... 

Dzień 4
Tego dnia zrozumiałam, że podając swoje prawdziwe imię, mogę usłyszeć tylko śmiech... bo w krajach Azjatyckich moje imię brzmi dziwnie i dwuznacznie... i jak zawsze powrót do pseudonimu... chyba że na prawdę chcę poprawić Azjatom humor...
Tego dnia też obraziłam, się na Singapur... I na pewnego Koreańczyka (wypisz wymaluj JR z Nu'Est) 
Za to zyskałam siostrę z Chin która już załatwiła mi nocleg w jej kraju i w razie czego miejsce na uczelni... i pozbawiła kompleksów (blondynki są ponoć bardzo poważane u Azjatów...) bo według jej znajomych (reakcja na moje zdjęcie) mam wszystkie ważne cechy jakich nie mają Azjatki (chodziło tu akurat o Koreanki, nie Chinki )

Dzień 5
Zrozumiałam, że tylko ja mogę mieć takiego pecha by drugi raz spotkać tego samego chłopaka i mimo innego zdjęcia on mnie rozpoznał.... 
Później przyszła pora na mojego Oppa... z którym niestety kontakt mi się urwał... ale fajnie się z nim pisało... dowiedziałam się wielu śmiesznych ciekawostek o Korei 

Prze czatowałam cały tydzień, aż nie znudziło mi się to... i wchodzę tam tylko sporadycznie....
Czasem zdarzają się fajne rozmowy (dziewczyna z Chin wielką fanką sali samobójców) ale często można po po prostu paść z nudów...
Jeśli sądzisz... że każdy Koreańczyk to odsłona Taemina... to czat pomoże ci się pozbyć tego złudzenia.... 
Jak dla mnie jest jak najbardziej OK. siąść i popisać z kimś tak różniącym się ode mnie...  a jednak ze wspólnymi cechami ...

Serdecznie was zapraszam do skorzystania z tej strony, jest ona całkowicie DARMOWA.... 
Pozdrawiam
Ash Crosss

0 komentarze:

Follow @templatesyard